Wojciech Mlynarski - Obiad rodzinny lyrics
rate meJak rodzinny obiad w sielskiej atmosferze,
Obrus swiezy lezy, starsi znad talerzy do mlodziezy
Szczerze szczerza sie.
Wujek Leon z punktu ku kuzynkom czterem,
Z odpowiednim zmierza zartem, czy duserem,
Dziadzio je z orderem, kuzyn z profelerem,
Ciocia tartym serem sypie w krag.
Tak co dnia obiad trwa, wdzieku moc w sobie ma.
Obserwowac chocby mozna z przyjemnoscia
Jak sie wujek Leon zawsze dlawi oscia,
Czyni to z godnoscia, rzeczy znajomoscia,
Wuj z natury powsciagliwy jest.
A ciotunia w kazde danie wciaz sypie ser, tarty ser
Bo pasuje do wszystkiego tarty ser,
Czasami kuzyn co ma profelef,
Twierdzi, ze to jest nie fair.
A dziadunio tak zabawnie gryzc umie was, prawy was
Bo przeszkadza mu w konsumpcji, prawy was
Kuzynki maja przez to oczoplas,
Nie chcac sosow tknac ni mias,
Bo jak sie na dziadzia zapatrza to ... przepraszam.
Ciocia chciala kiedys skonac na artretyzm
Bo dziadziowi nagle order wpadl w ordewry
I na pol go przegryzl podspiewujac:
Everybody love somebody smaczne to!
Tak to w atmosferze sielskiej i intymnej
Zwykl przebiegac zawsze obiad nasz rodzinny,
Wuj sie dlawil siny, kuzyn robil miny,
A ciociny tarty ser mdlil nas.
Mdlilby tak do dzis dnia, gdyby nie sprawa ta...
Ze raz dano zraz, czy bitki zdobne w nitki,
A do zrazu zrazu chrzan, a potem grzybki,
No i przez te grzybki, chlod rodzinnej kryptki,
Nazbyt szybki dal obiadkom kres.