Te Tris - Magnum lyrics
rate meTak jak zwykly obywatel otoczony syfem
Czas na decyzje, bo chcialem, chociaz raz zagrac vabank
Czysta potrzeba uratowac swiat od zaraz
Zakladam plaszcz, wychodze pod oslona nocy
Ja samotny, te ulice, tylko kotom plona oczy
Moje kroki, w oddali slysze jakies piski opon
Ja wiem, dokad ide, a Ty ciagle myslisz, dokad
Numer jeden, znalem ja od dziecka
Odwiedzala moj dom raczej rzadko, ale dobrze wiem gdzie mieszka
Tam na placu serca, gdzie tynk na scianach peka,
Tylko ona jedna nie gra tutaj roli wieznia.
¦rodek nocy, dosyc szybko rozgryzlem zamek,
Apartament jak z bajek, posrodku widze jakas dame
Jednym strzalem pozwolilem jej na zawsze zasnac,
Jednym strzalem, wlasnie tak odeszla zazdrosc
Oni, poszukiwani martwi lub martwi
Zacznij sie martwic, bo to nie sa zarty
Zaden bujnej fantazji kiepski wymysl,
Nie masz szans, to bez wyjscia jest labirynt.
Jeszcze tej samej nocy w miejscu gdzie huczny bankiet sie toczyl,
W wytwornej willi na czesc glupoty
Solenizantka robi spacer, na taras z drinkiem
I nie wiedziala, ze ja jestem tuz zaraz obok na gzymsie
Z pelnym magazynkiem, znow ja i moje magnum
Kilkanascie milimetrow prawdy
I gdy mam juz zasieg, trace ja z pola widzenia na te kilka sekund
Po czym wraca z kolejna pelna szklanka w reku
Dobrze znam ta twarz i ta kobiete,
Ktos z oddali krzyknal: Zostal podany deser
Ej, za pozno na wysilek skarbie, powiedz dobranoc,
Jeden ruch, szybki ruch i juz jestem tuz za nia.
Ja, nocny aniol moglbym zmienic imie na Arszenik,
Z zimna krwia siegam do kieszeni.
Ulegam tej najwiekszej z wszelkich pokus,
Za chwile znikam zostawiajac tylko zapach prochu
Oni, poszukiwani martwi lub martwi
Zacznij sie martwic, bo to nie sa zarty
Zaden bujnej fantazji kiepski wymysl,
Nie masz szans, to bez wyjscia jest labirynt.
Do kolejnej z ofiar, pamiec cofa mnie jak szybki rewers,
Tej nocy JA oznacza zbrodnia, jestem tym cieniem.
Bez poszlak, bez sladow, choc mam papilarne linie,
Moje odciski palcow zna tylko ten cyngiel
Stanalem przed budynkiem, moj cel byl kilka pieter wyzej,
Ciemne ulice i uczucie: Jestem blizej
Do windy, na mojej drodze portier,
Szybka reakcja, bedzie mial wycieczke plastikowym workiem,
Dalej, serce wciaz tloczy adrenaline,
Czuje kazda zyle, za chwile otwieram gabinet
Jej wzrok jak sztylet przebija polmrok
Zabic nienawisc, zabic zanim znow kogos strawi
Ona i jej piekielnie dzikie to imperium,
To cel moj, bez wahania wsadzam w nia szesc kul.
Zegnaj laleczko rzucam i wybiegam na korytarz,
Znow znikam, nad miastem zaczynalo switac.
Oni, poszukiwani martwi lub martwi
Zacznij sie martwic, bo to nie sa zarty.
Zaden bujnej fantazji, kiepski wymysl,
Nie masz szans, to bez wyjscia jest labirynt.