Sadli - Codziennie lyrics
rate mew ojca alkocholika nie dbasz o siebie
nie dbasz o swoja rodzine o swych najblizszych
twoj oddech paralizuje ciezka reka niszczy co tylko napotka na swej kretej drodze
twoj syn patrz polnaga corka na podlodze
nic niepomaga zniewaga jak niedza nic niema granic
cierpia za nic wszystkie modlitwy na nic
syn sie przyglada przyzwyczaja sie do zla
tyra w nalogu trwa, tyle ran
kim jestem ja?
ja jestem tylko tym ktory relacjonuje,
opowiada o sasiadach kazdy z nich sobie w twarz pluje,
opowiada o ojcu ktory katuje dzieci,
o osiedlowych historiach o rodzinie co mieszka naprzeciw,
o zakladnikach psychopaty zniewolonego przez alkocholizm czego tak stoisz?
zyc tutaj to heroizm total, ludzka glupota, uderzam w sprawy sedno
bo dziecko to prawie sierota
wiedz tylko jedno twoj czas szybko minie,
pamietaj pozwol spokojnie zyc swojej rodzinie
Codziennie x2 robisz to samo
juz nie probujesz przestac
czekasz juz wczesnie rano
pod sklepem stoisz
w nocy nie mozesz spac
zebraku prosisz o litosc tylko na tyle Cie stac
z rana chory i slaby na wieczor zdrowy i silny
niepokonany myslisz jestes nie omylny
przyczyna nieszczesc rodziny jestes jedynym winnym
pamietaj zyj i pozwol zyc innym
Straciles wszystko mieszkasz w piwnicy u swojej matki
wino i papierosy jedyne twoje wydatki
nieogolony, cuchnacy, bosy, sklejone wlosy
ciagly niedosyt kolejno zaliczane fosy
pokusa jak twoja siostra nalog najlepszy przyjaciel
kazdy zna Cie dobrze robiles na warsztacie
szczodrze obdarowany zostales przez zycie
w tamtych czasach, w mlodosci, w pozornym dobrobycie
trza byc przezornym by jakos przetrwac zycie
kiedys wzorowy maz dzisiaj jedynie picie
jedynie ciezkie stany miewasz
wstydu wogole nie masz
za pare lat czeka cie kurwa cmentarz
juz nie pamietasz przyjaciol towarzyszy
o zadnym z nich sie dzis nie slyszy
wiecej krzyzy wbitych nad przemienieniem
kolejny gryzie ziemie oczekujac na wieczne zbawienie
zamarzl tej zimy przed sklepem na chodniku
kolejny na odwyku
teraz spokoj , a kiedys tyle krzyku
a ja sie dziwie, ze jeszcze nie jestes u czubkow
nikt nie policzy ile przez twe rece przeszlo glupkow
ile butelek masz za kubkow szereg
myslisz, ze jak posustawiasz wszystkich w domu tos poniewierek
moja lewa reka smierc mowisz prawej sam sie boje
gubisz sie w sobie a ja tu dalej stoje
i mowie tobie lepiej daj sobie spokoj
nie umiesz pic to przestan juz wiecej nie prowokuj
alkoholiku masz w glowie niezle najebane
co powiem tobie teraz co damy ........