Robert Janowski - Poczekam lyrics
rate meTak gdzies dziesiec po drugiej otwieraja sie drzwi
I wybiegaja dzieci, ktore dziecmi juz byly,
A najszybciej, niezgrabnie, chyba jakos najladniej,
Najbardziej niewinnie wybiegasz do mnie Ty.
Proste nogi zrebaka placza Ci sie na schodach,
Chlopiec, ktory Cie kocha patrzy na nas zza drzwi.
Zanim zdaze pomyslec, zanim zdaze sie zmartwic,
Bede lezal przy Tobie, bede sluchal jak snisz.
Konski ogon, co zawsze trzeba najpierw rozwiazac,
Maly kwiatek we wlosach, z serduszkami kolczyki.
Mis bez nosa z guzika, zeby lepiej sie spalo,
Zapach pola, tymianku z mala czastka konwalii.
Chyba kocham Cie bardziej, niz mi sie wydawalo...
Zawsze potkne sie lekko, kiedy biegne po schodach,
Stoisz w grupie rodzicow, chyba troche Ci wstyd.
A ja lubie jak patrzysz, jak sie placze dla Ciebie.
Bo co piatek cierpliwie, o godzine za wczesnie,
Z mina skruszona stoisz przed szkola Ty.
Poprawiasz sobie szalik, ktory dala Ci zona,
Kolega, co kocha mnie patrzy na nas zza drzwi.
Zdejmiesz ze mnie sukienke, zanim zdaze sie ogrzac.
Zanim usne na Tobie, zdaze poczuc jak drzysz.
Silne rece, co pisza te smieszne listy,
Twoja broda juz szara, ale jeszcze nie biala,
Spodnie z dziura w kieszeni na podloge rzucone,
Twoja glowa i wszystko, czego umiec nie musze,
Kocham Cie bardziej, niz to umiem zrozumiec.
To nie moze sie dobrze skonczyc,
Ja o tym wiem, a Ty sie ludzisz.
To sie nigdy nie zdarzy,
Ze sie juz przy mnie nie obudzisz.
Zawsze bede pod szkola
Tak gdzies dziesiec po drugiej.
A jak kiedys nie przyjdziesz,
Pomysle, ze chorujesz.
Wmowie sobie, ze grypa
Zatrzymala Cie w domu.
Poczekam niepotrzebny nikomu
Poczekam niepotrzebny nikomu
Poczekam niepotrzebny nikomu