Mura¦ - Abc zycia lyrics
rate mejeden tunel, i dwa wyjscia , nie chcesz to nie sluchaj
Nie wiem Co mam zrobic, tyle mozliwosci, wybor?
Ten jedyny poskutkuje, mysli w glowie znowu przybor
Na Szyji petla Sie zaciska, brak oddechu, czujesz
Widzisz nic o tym niewiesz, no a ciagle przytakujesz
Nie wiesz co to znaczy budzic sie bez wiary w siebie
odszukac sie w tym zyciu to piorytet numer jeden
Mysl przeplywa przez moj umysl, co ty wogle tutaj robisz
przeciez miales dzis byc przy niej, a ty znowu wode lojisz
Mysla ta chwile pauzuje i ogladam sie za siebie
widze co moge stracic, a co zyskac? tego nie wiem
Krok po kroku byle na przod, lepiej wolniej a do celu
niechce wracac BraT ,do poprzedniego levelu
Upragnionym szczytem moim, Jestes ty, jedna z tych wielu
ale Czy ja jestem Twoim?, znowu zagubienie celu
Oparcie mialem w tobie, Bylem Glupi wiem to teraz
Wierzylem w nas, wierzylem w nas az do teraz
Wszystko sie zmienilo, Wiem Ze kogos potrzebuje
To nie bedziesz ona, ona na to niezasluguje
Teraz do mnie to dotarlo, Wszyskie moje plany w glowie
Zmienily swoj kurs, one zmienily swoj obieg
Jedno wiem napewno, nie zatopie tego w alko
ten cel pozostaje, teraz sluchaj kolezanko
Nie bede Plakal, nie bede sie rozczulal
I sluchaj ziomek, nie potrzebna w tym bibula
Teraz motywacja, przerasta wszstkie inne
Wez do siebie sluchaczu, te wszystkie wersy zwinne
CZas wyciagnac wnioski, przedyskutowac bledy
wymazac z glowy, alkoholowe legendy
Reprymendy zyciowe, zaczac wkoncu reperowac
Zebym mogl swym dzieciom, duzo szczescia podarowac
Bez widoku ojca, W samo-lotowym stanie
a z widokiem ojca, przygotowujacego sniadanie
Z mysla o mamie, przepraszam za te bledy
za to ze plakalas jak ja nie wracalem wtedy
Koledzy brali gore, mimo twarzy zaplakanej
nadzieje mam ze nie zobaczysz mej mordy zachlanej
Kolejny raz nie powiesz, synku to ja mialam racje
a synek twoj z wdziecznosci nie wracal na kolacje
Daze do zmian, mam nadzieje ze sie uda
ze dopne wkoncu swego, ze gory znow nie wezmie woda...