Martin Lechowicz - Slowo na ¦wieta lyrics
rate meznika w tle. Wybacz lecz zabiore Ci troche czasu, a wlasciwie masz
go tylko dzieki mnie.
Wiem, ze wiesz kim jestem chociaz sie nie znamy, mozesz mnie nie lubic,
ale musisz zniesc, bo czy chcesz czy nie chcesz wkrotce sie spotkamy.
A te swieta tak sa a propos sa na moja czesc.
Nie chce psuc zabawy lecz mam dosc milczenia, hipokryzji smrod
dosiegnal niebios bram. Powiem Wam to co mam Wam do powiedzenia, powiem
nawet jesli mowic bede sam.
Jesli chcesz to swietuj Boze Narodzenie, lecz przynajmniej w hipokryzji
umiar znaj. Bo swietujesz to, zem z niebios zszedl na ziemie, a nie to,
ze chcialbys z ziemi zrobic raj.
Gdym sie rodzil powitaly mnie bydleta i pastrze, tylko oni mieli czas,
w moje swieto znow nikt o mnie nie pamieta, za to teraz dobrze ja
pamietam Was.
Ja w hotelu wtedy nie mieszkalem, na drewnianych deskach dosc sie
twardo spi i telewizora wtedy tez nie mialem i dwunastu potraw tez
nie dano mi.
Gdy w swiatyni w swieto kupcy sprzedawali, wzialem bicz i sam powyrzucalem
ich, dosc mam Bozonarodzeniowej reklamy, dosc mam swiatecznego napelniania
mich. Ja nie po to sie rodzilem, bys ty sie obzeral, dalem zabic sie nie
po to, bys Ty mogl tyc. Szkola, praca, sukces, konto, swiat, kariera,
na co Ci to wiecznie wszak nie bedziesz zyc.
Mowia, ze glupoty niczym sie nie zmierzy, ze lekarstwa na nia nie zna nawet
Bog. Wielkim glupcem czlowiek, ktory w nic nie wierzy, lecz najwiekszym
kto zapomnial, ze go czeka grob.
Nim w wigilie zaczniesz kawior jesc w hotelu, nim osiagniesz hipokryzji
absolutne dno, odloz talerz wstan i pomysl moj czcicielu czy na Twoim miejscu
ja bym zrobil to.
Jesli dotknie Cie choroba, glod lub bieda bedziesz Boga winic, ze Ci zeslal
zlo, zanim z gniewem wzniesiesz piesci swe do nieba, pomysl ile razy
zniewazyles go.
Znosze wszystko, bo na Tobie mi zalezy, lecz poblazanie z cierpliwoscia
mylic, zle, bo nawet jesli w wlasna swoja smierc nie wierzysz umrzesz i ze
wszystkiego ktos rozliczy Cie, rozliczy Cie, rozliczy Cie.