Martin Lechowicz - Ballada o czlowieku pajaku lyrics
rate meDopoki na Marriott nie wlazles z hakiem
I trzeba cie bylo sciagnac z niego
Bo to jest Warszawa, nie zaden Giewont
Wiec przyszla straz miejska, dziewieciu lekarzy
I cztery oddzialy pozarnej strazy
Policja i sedzia z gotowym wyrokiem
Za jakis artykul z kodeksu wykroczen
O! Pajak! Komornik ci konto zajal
Musisz sie wreszcie nauczyc
Sluzbom miejskim musi sie zwrocic
O! Pajak! Dobrzy ludzie sie nie wspinaja
Musisz sie w koncu dowiedziec
Kto sie wspina, ten musi siedziec
(Kto sie wspina, ten idzie siedziec)
Gdy tego poranka poczules ochote
By jako taternik sie zmierzyc z Marriottem
Wiedziales, ze nazwa odwage wyglupem
I zamiast gratulacji nakopia ci w dupe
I panstwo przybylo, chodz nikt go nie prosil
Bo panstwo nie cierpi, jak nad nie sie wznosisz
I jesli sie wyrwiesz spod jego kontroli
To grzywne ci wliczy i opierniczy
O! Pajak! Schodz, bo ludzie ze strachu sikaja
Musisz sie wreszcie nauczyc
Po elewacjach nie wolno sie wloczyc
O! Pajak! Komornik ci konto zajal
Kto sie wspina tego wina
Taka w Polsce dyscyplina
Taka w Polsce dyscyplina