Maciej Zembaty

Maciej Zembaty - Szpitalna biel lyrics

rate me

sterylnie sniezy sie i iskrzy

Lizolu won

dyskretnie wiaze sie ze wszystkim

Daleko gdzies

zostaly sprawy nieistotne

Zmeczona skron

w poduszki wtula sie wilgotne

A jeszcze wczoraj prosze

Nie chciales do szpitala

Gdy kladli cie na nosze

Pogryzles pielegniarza

Nim odjechalo combi

Klociles sie z rodzina

- Wy chcecie sie mnie pozbyc

Ja nie dam sie wziac sila!

Dzis (gdybys mogl)

smialbys sie z tego juz z pewnoscia

Wczorajszy lek

straciles razem z przytomnoscia

Oddychasz znow

powoli wprawdzie, lecz miarowo

Coz z tego, ze

tlenowy namiot masz nad glowa

W kroplowce poziom plynu

Powoli sie obniza

Fachowa czuwa sila

By plyn rowniutko splywal

Lezacy obok ciebie

Powinni spac (nikt nie spi)

I szepcza wciaz: - Dlaczego

Tak pozno go przywiezli?

Juz wiedza, ze

niedlugo przyjdzie pani doktor

Nad toba tuz

pochyli sie i pulsu dotknie

I powie: - Niech

wylaczy siostra ten aparat

Nie trzeba juz

prosze postawic tu parawan

A jeszcze wczoraj prosze

Nie chciales do szpitala

Gdy kladli cie na nosze

Pogryzles pielegniarza

Nim odjechalo combi

Klociles sie z rodzina

- Wy chcecie sie mnie pozbyc!

I po co ci to bylo?

Get this song at:  amazon.com  sheetmusicplus.com

Share your thoughts

0 Comments found