Maciej Zembaty

Maciej Zembaty - Ballada o Imogenie lyrics

rate me

Straszna ballade o pewnej dziewczynie

Ktora, niestety, juz od urodzenia

Nosila dzwieczne imie - Imogena.

Zawsze chodzila ubrana na bialo

Cala na bialo - nic nie wystawalo

Poza tym trzeba dodac, ze panienka

Fizycznie byla niezle rozwinieta

Dokladnie nie wiem - tak bez centymetra -

Miala w ramionach gdzies poltora metra

Wzrostu pol metra, duze czarne oczy

I bardzo dlugi cieniutki warkoczyk

Kazdy jej schodzil z drogi i to szybko

Ona duszyczke miala romantyczna

Ale duszyczki nikt w niej nie dostrzegal

Nad czym bolala nieraz Imogena.

I tak to trwalo, az wreszcie sie stalo

W koncu sie biedne dziewcze zakochalo

A ony byl lajdak - starszy mezczyzna

Przy tym zonaty i w dodatku

Ignac Bardzo brutalnie obszedl sie z dziewczeciem

Zaraz jak tylko spostrzegl co sie swieci

Nawet powiedzial jej ten straszny czlowiek

- Ja, Imogeno, niestety nie moge...

Z tego wszystkiego jeszcze bardziej zbrzydla

Przezyc nie mogla, ze ja Ignac wygnal

Odtad wylacznie juz o zemscie marzy

I bardzo czesto patrzy w kalendarzyk

Pod koniec stycznia, po krotkiej modlitwie

Na starym pasku wyostrzyla brzytwe

Uciela sobie sama wlasna glowe

Zaden by tego nie zrobil fachowiec

W pobliskim sklepie wyprosila skrzynke

Wlozyla glowe - zrobila przesylke

Na Poczte Glowna ledwo to zaniosla

Potem umarla - ale paczka doszla.

Doszla... Ze sznurkiem szarpie sie Ignacy

Wreszcie otworzyl, stanal tak i patrzy...

- Nie spodziewalem sie, ze ta dziewczyna

Bedzie pamietac o mych imieninach!

Get this song at:  amazon.com  sheetmusicplus.com

Share your thoughts

0 Comments found