Juras & Wigor - Bilet w jedna strone lyrics
rate meBohater opowiesci Wojtek na podworku z dzojntem.
Rozmysla pod katem sytuacji najblizszej rodziny.
Jak tu sie wyrwac ze spolecznej niziny?
Jego Mama jak umie tak go wychowuje. Sama haruje
jako sprzataczka na dwie zmiany. On siedzi zjadany.
Obserwuje chlopakow z osiedlowej ferajny-
dobre fury, na szyjach grube kajdany blyszcza.
Ta wizja go oslepia sila wyzsza.
Ocknal sie po chwili bo na lawce przysnal.
Ocucil go krzyk jego Matuli z okna,
by sie pospieszyl, bo wystygnie mu obiad!
Na ktory w jednej chwili pognal, zjadl ale specjalnie
nie podjadl. Nie ma nic na dokladke. W drzwiach
juz zegna Matke, co podaza na druga zmiane,
by do pierwszego bylo, na prad i ogrzewanie.
Wlasnie podjal decyzje co sie dalej stanie:
jeszcze tego dnia chce ogarnac temat handlowanie.
Znajomy diler dal mu juz na sprobowanie.
Towar ladnie kopie, to holenderskie konopie.
Zablokowane wyjscia w domowym telefonie.
Zostaje mu sie przejsc do kolezki po rejonie.
Trzaska drzwiami, zbiega schodami. Na dole
pod kamienica mija sie z malolatami.
Jeden z posrod nich slowo z nim zamienia.
Wojtek zna go z widzenia lecz nie pamieta z imienia.
Mlody, dla przypomnienia- Siemasz jestem Tomek
-Pamietasz niedawno gralismy razem w noge?
-Sluchaj chlopaku pogralbym ale nie moge,
-wazniejsze sprawy mam teraz na glowie. Tak idac dalej
myslal sobie, o swej niedoszlej karierze sportowej.
-Lepiej o tym zapomne, wybralem juz inna droge.
Tuz za rogiem spotyka znajomego mu ryja,
z nim targu dobija - Dzieki chlopie no to "see ya"
-ja odbijam. Tego wieczora chowa w piwnicy towar.
Przed zasnieciem nerwy dadza o sobie znac.
Slonce dawno juz zaszlo idzie na gore spac.
Refren:
Sen- pusty peron, pociag juz nie czeka.
Wlasnie ruszyl! On do niego wbiega, w srodku nie ma zywej
Duszy. Coraz szybciej pedzi, stukot kol uderza
w jego uszy. On bilet w reku dzierzy. Czuje
niepokoj, lek. Ten dzwiek go przeraza. Pedzi
coraz predzej, na zakrecie z torow wypada.
Z wiaduktu spada i wszystko juz skonczone.
Teraz wie, ze w tym snie kupil bilet w jedna strone.
W drugiej czesci tej opowiesci, zeby
ja strescic musze nakreslic szkic jak
widz, ktory oglada biernie film
i nie moze zmienic nic...
Przeniesiony w czasie o 1200 dni, Wojtek
dalej tkwi w nielegalnym biznesie, ale
w gore pnie sie po szczeblach kariery.
Coraz lepsze interesy coraz grubsze numery.
By zarobic, nie musi gonic juz towaru. Ma
pod soba ludzi paru stojacych na chodniku.
Jednym z jego pracownikow jest Tomek-
malolat, z ktorym Wojtek gral kiedys w noge.
Teraz to on ogarnia zaloge, a Wojtek
madrze dobiera wspolnikow. Dusi
w sobie skrupuly, tak jak dusi dluznikow.
Zastanawia sie tylko, co oznacza ten sen,
ktory go nawiedza jak zly omen. Moment!
O co chodzi z tym biletem w jedna strone?
Przeciez idzie latwo i gladko ma fart,
lecz nagle wszystko wali sie jak domek z kart.
Szosta rano wpadaja drzwi z kopa,
mama nie zdazyla wrzucic wszystkiego do klopa.
Zobacz- chlopak zakuty w kajdany,
gleba, psy i lzy jego Mamy.
Ogloszenie werdyktu wymierzonej mu kary:
Sad uznaje oskarzonego winnym zarzucanych mu czynow i skazuje go na kare dwoch lat pozbawienia wolnosci.
Mija poltora roku- Wojtek wychodzi z puchy.
Wraca do grupy, razem z nimi dzieli lupy.
Zarobek gruby, swietnie ida interesy.
Rozrywki jak dragi i dziwki lekiem na stresy. Zle sny!
Lecz snem nie jest wojna o wplywy. Atak
najlepsza obrona- czas przejsc do ofensywy.
Konkurencja ginie, krew plynie strumieniami.
Tak wyglada zycie wilka miedzy wilkami.
Widoki- na gleboki ocean ciemnosci, kosci
zostaly rzucone w amoku za hajsem poscig.
Pomimo, ze pograzony w mroku, jak wszyscy ludzie
wokol, poznal dziewczyne o niezwyklym uroku.
Jest w szoku, bo poczul mocne serca uderzenie
i zakochal sie w cudownej dziewczynie jak marzenie.
Wreszcie zycie ma sens, jest z osoba, ktora kocha.
Ona lepiej koi stres niz dziwki i koka.
Jest dla niego- jak dla glodnego pokarm.
Jest dla niego- jak woda dla spragnionego.
Jest dla niego- najcenniejsza lecz juz nie jedyna,
bo dziewczyna przy nadziei i spodziewa sie syna.
Teraz Wojtek zaczyna kombinowac, jak tu sie wycofac.
Najwazniejsze by rodzine uchowac.
W myslach juz daje sobie slowo,
ze zerwie z przeszloscia i zacznie wszystko na nowo.
Wtem zajezdza pod blok, wchodzi na klatke schodowa.
W dloni glock, na skroni pot, rozglada sie nerwowo.
Zapala swiatlo, stoi, czeka i nasluchuje. Dlon
zaciska na broni. Czy nikt na niego nie czatuje
na pol pietrze? Idzie przez korytarza wnetrze.
Wreszcie jest pod drzwiami, brzeczy kluczami.
Przekracza swoj prog- uff, tu nie dopadnie
mnie zaden wrog, znow zmeczenie zwala z nog.
Jednym ruchem, kitra spluwe pod poduche
i odplywa w kraine snow.
Refren:
Jeszcze nie na jawie bo pograzony w pol snie,
Wojtek slyszy telefon, ktory rozlega sie w tle.
Wtedy budzi sie i go odbiera. To wiadomosc, ktora
dech w piersi zapiera, juz do niego nie dociera, ze
wlasnie zostal ojcem. Na krotka chwile
Wojtek wstrzymuje oddech...
I juz szczesliwy tata do fury wsiada. Ostra jazda
przez ulice miasta na wariata mknie,
w tle zostawia kusz. Przypomnial sobie o kwiatach,
wiec zatrzymuje woz pod kwiaciarnia tuz.
-Poprosze o najwiekszy bukiet roz. I juz
z powrotem, szybkim krokiem. Tuz przed samochodem
Wojtek sie zatrzymuje. W powietrzu czuje nienawistna won.
Z za jego plecow ktos wyciaga bron i celuje.
Pada seria strzalow leca olowiane kule.
Przebijaja koszule, rozrywaja skore,
bol scina z nog, to go paralizuje.
Krew sie rozbryzguje, bezwladnie pada na fure.
Gdy na plecach laduje, wodzi zamglonym wzrokiem.
Stukot kol uderza w jego uszy to krok za krokiem
zbliza sie smierc z wymierzonym wyrokiem.
Staje nad nim kat, twarz znajoma.
Zdazy jeszcze go rozpoznac zanim skona.
Nie do wiary przeciez to Tomek, ktory zabiera
Wojtka na druga strone, strzalem w glowe...
Odglos strzalu...