Czaqu

Czaqu - Zdumiony lyrics

rate me

Skoczyl, utonal, zbudowal i spalil

Dal komus cos, czego on nigdy by nie dal

Zaslonil swym cialem, a wczesnie je sprzedal

Wykrzyknal, zamilknal,

Powiedzial dlaczego tak mocno sie modli?! – on pluje na niebo

Zawinil, choc swiety tak bardzo ja kochal

Byl twardy jak kamien i tak jak wierzby szlochal

Czasem na drodze tak zycie zaskoczy, ze trudno jest mysli w slowa ubierac

Skazani by prawdzie popatrzec w oczy, ktora juz dawno sie gdzies poniewiera

Nie wolal o wiecej i przezyl, nie umarl

Znal jedno jedyne – uderzyl jak umial

Oklamal tak szczerze...

Dla kogo? Za ile?

Obiecal i trzymal swe slowa przez chwile

Pokocha bez przyczyn, polamie zasady

Pobiegnie na gore i zejsc juz nie da rady

Przytuli, odrzuci, zacisnie, uwolni,

Na tyle chca zycia na ile sa wolni

Czasem na drodze tak zycie zaskoczy, ze trudno jest mysli w slowa ubierac

Skazani by prawdzie popatrzec w oczy, ktora juz dawno sie gdzies poniewiera

Wystrzelil, oczernil, bez szansy wyzdrowial

Mial szczescie bez granic i wszystko pochowal

Zrozumial jak wiele jest wciaz do zrozumienia

Tak duzo juz zmienil, wlasciwie nic nie zmienial

W rozpaczy i gniewie, z oznaka radosci

Ze lzami na dloniach pokonal slabosci

Zaslynal z pogardy, szanuje go wielu

Samotny, wrazliwy pomaga bez celu

Czasem na drodze tak zycie zaskoczy, ze trudno jest mysli w slowa ubierac

Skazani by prawdzie popatrzec w oczy, ktora juz dawno sie gdzies poniewiera

Get this song at:  amazon.com  sheetmusicplus.com

Share your thoughts

0 Comments found